czwartek, 29 października 2015

Moje pierwsze białko :)

Cześć wszystkim :)

Dzisiaj post o innej tematyce niż dotychczas, mianowicie związany z moim celem, 
który staram się realizować już od ok. 2 tygodni, mianowicie pracuję nad swoim brzuchem.
Co konkretnie chcę osiągnąć?
Przede wszystkim pozbyć się z niego tłuszczyku i uwidocznić bardziej mięśnie.
Z racji tego, że o brzuch głównie walczy się w kuchni,
od tego zaczęłam zmiany. Przede wszystkim odstawiłam pieczywo, zamiast chleba
jem np. wafle ryżowe. Do tego jem więcej warzyw, a na kolację staram się ograniczać węglowodany.
Polubiłam śniadania w wersji owsianek, moja ulubiona składa się na przykład z płatków owsianych, rodzynek, migdałów, cynamonu
łyżki masła orzechowego i jogurtu. :)

Postanowiłam też w końcu zaopatrzyć się w odżywkę białkową, której zakup
planowałam od dawna, jednak ciągle coś stawało mi na przeszkodzie.
W końcu mi się udało :) 
Padło na WPC 80 ze sklepu KFD.
Co tak właściwie znaczy WPC?
Jest to skrót od angielskich słów Whey Protein Concentrate,
co znaczy po prostu 'koncentrat białka serwatkowego' :)
Liczba 80 określa nam zawartość białka w produkcie (80%).



Jako, że to białko miało być moim pierwszym, wzięłam po prostu najprostsze,
nie przebierając w izolatach, hydrolizatach i milionie smaków dostępnych na KFD.
Wybrałam smak naturalny. W przeciwieństwie do smakowych wersji,
nie zawiera on aromatów i słodzików, co w sumie jest plusem,
ponieważ wiadomo, że im mniej chemii tym zdrowiej. 
Jeśli chodzi o smak, sucha masa smakuje jak mleko w proszku,
natomiast nie odczuwa się tego smaku po rozrobieniu z wodą.





Do białka dołączona jest miarka, co jest ogromnym plusem. 
Ponadto na opakowaniu mamy informacje, że produkt został przebadany laboratoryjnie
oraz ze słodzony jest stewią (tylko w przypadku wersji smakowych, nie dotyczy to wersji naturalnej).
W jednej porcji 30 g (1,5 miarki) mamy 124 kcal i aż 23,7g białka,
wiec myślę, że wynik jest zadowalający :) 

Nie mam problemu z rozpuszczalnością białka, rozrabiam je z wodą niegazowaną
(można to robić też z mlekiem, wtedy smak jest zdecydowanie lepszy). 
Spożywam je raz dziennie, wieczorami, po treningu lub do kolacji. 
Dodaję je też do śniadaniowych pankejków. 


Podsumowując, jeśli ćwiczycie i chcecie zakupić sobie białko,
polecam sklep KFD ze względu na niskie ceny oraz duży wybór.
Ja następne opakowanie wymienię na jakąś wersję smakową,
najprawdopodobniej jogurtową, lub na izolat, który jest już troszkę droższy,
ale lepiej wchłanialny i ma wyższą zawartość białka. 
Na pierwszy raz ten koncentracik będzie moim zdaniem idealny.

Chętnie odpowiem na więcej pytań, które możecie zostawić w komentarzach! :)

BUZIACZKI, ISIA :))







niedziela, 25 października 2015

Jesiennie ;)



Cześć wszystkim! ;)

Z racji tego, że za oknem piękny jesienny krajobraz, wybrałam się wczoraj na zdjęcia.
Miałam to zrobić dopiero za tydzień, ponieważ wymarzyłam sobie zdjęcia na tle liści
w kamizelce z futerka, którą na dniach będę zamawiać, ale z obawy, że za tydzień pogoda może znów uraczyć nas śniegiem, troszkę się pospieszyłam :)





Przyznam, że podczas robienia tych zdjęć troszkę zmarzłam, chyba czas
przygotować się na jesień i zaopatrzyć się w ciepłe sweterki i grubą kurtkę. 
To, w co ja planuję zaopatrzyć się na jesień, przedstawiam poniżej :)

Jak widać, dominujący kolor to beż na punkcie którego ostatnio troszkę zwariowałam :)
U mnie standardowo, ciepłe buty, gruby szalik, kubek termiczny na gorącą kawkę do szkoły
i nadające uroku nauszniki. 



Tydzień temu odbyły się moje połowinki, które z chęcią bym powtórzyła jeszcze raz.
Chociaż ze strony jedzenia spodziewałam się czegoś lepszego, to kwestia atmosfery, muzyki i reszty
była wspaniała. 



Publikuję tylko zdjęcia, na których wyszłam w miarę normalnie,
a takich jest niestety mało... :) 


To już wszystko na dzisiaj, niedługo znów się pojawię!

Buziaczki, Isia :)))








wtorek, 13 października 2015

#15 Jestem

Pomyślałam sobie, że powrócę do pisania bloga. Czemu? Jest to dla mnie dobry sposób na wyrażenie siebie, swoich zainteresowań, lubię dzielić się takimi rzeczami z innymi, dlatego znów tutaj jestem i mam nadzieję, że zostanę na dłużej, chociaż moje postanowienia często kończą się fiaskiem. Ostatnio pisałam tu coś w styczniu, od tego czasu moje życie zmieniło się o 180 stopni, nie zdołałabym tu tych zmian opisać, dlatego nawet nie próbuję. Wracam z jeszcze większą chęcią do pisania, z nadzieją, że przyjemnie będzie się czytało to, co będę tutaj zamieszczać i że nie poddam się po tygodniu! :) 


wtorek, 6 stycznia 2015

#14 Nowości :)

Czeeeść! Jejku, nawet nie wiedziałam, że aż tak dawno mnie tu nie było. W grudniu nie za bardzo miałam o czym pisać, teraz, gdy jest już po tym całym zamieszaniu związanym ze świętami, Sylwestrem itp., wreszcie mogę wam pokazać co u mnie nowego. Trochę się tego narobiło, szczególnie jeśli chodzi o kosmetyki. Uwielbiam je dostawać na każdą okazję, urodziny, Gwiazdka, imieniny, potem moja mama krzyczy, że nie mam gdzie tego już chować no i w sumie taka jest prawda, haha :). Na święta dostałam też nową suszarkę Zelmera, jest złoto-czarna i co najważniejsze ma zimny nawiew, którym bardzo przyjemnie suszy się włosy. 

Przejdźmy do zdjęć.


Kupiłam sobie nowy eyeliner z firmy Essence. Bardzo lubię ich kosmetyki, są tanie i dobre. 
Za ten eyeliner dałam 10 zł (mam wersję normalną , nie wodoodporną) i jestem bardzo zadowolona, dobrze maluje mi się nim kreski.



Z Essence mam też szminkę, odcień 01 "Coral Calling". 
Szminka jako szminka jest bardzo w porządku, ja teraz borykam się z suchymi
ustami, ale nawet na nich nie wygląda źle, jednak planuję sobie kupić inny odcień,
bo ten jest dla mnie za bardzo czerwony, celuję w coś jaśniejszego :) 


Skończył mi się róż do policzków, dlatego zakupiłam nowy, tym razem wzięłam ten
w postaci kuleczek. Niestety, ten z Wibo nie zachwyca, nie przekonuje mnie do siebie,
myślałam, że stworzy na buzi coś fajniejszego, będzie się ładnie mienił, ale się zawiodłam.
Kosztował ok. 15zł i nie kupię go ponownie.


Wartym uwagi nabytkiem grudnia jest matowy lakier z Golden Rose.
Miałam już taki w wersji czarnej i zapomniałam, jak bardzo podobał mi się efekt dzięki niemu uzyskany. Te lakiery można kupić w Manufakturze w Łodzi, kosztują 13zł,
a są bardzo trwałe, mają piękne kolory i są naprawdę matowe! :) Polecam.



Od mojej przyjaciółki Kamili dostałam wspaniałą paletkę cieni "Loveable Luxures" kupioną w Primarku. Odcienie przypadły mi do gustu od razu, ładnie prezentują się na oku.
W pudełeczku jest także lusterko, co jest mega wygodne :)


Po powrocie z Poznania, w dzień Wigilii wybrałam się do drogerii ZAI żeby sprawdzić,
czy wreszcie przywieźli wcierkę Jantar i na szczęście była. Czekałam na nią chyba z dwa tygodnie.
Zapłaciłam za nią ok. 13 zł i wcieram ją codziennie. Ma zapach męskich perfum.
Ostatnio, będąc w Hebe widziałam ją w promocji za 10 zł, także bardzo polecam! 
Podobno działa CUDA :)


A teraz najważniejsza nowość, kupiona wczoraj - podkład ColorStay z Revlona.
Regularnie kosztuje 70zł, ja znalazłam go tańszego o 30.
Odcień wybrała mi pani z drogerii, trafiła wręcz idealnie. 
Podkład naprawdę jest bardzo dobry, wart swojej ceny, nie tworzy na twarzy
efektu maski, dobrze zakrywa niedoskonałości, minusem jest tylko brak pompki,
ale naprawdę da się do tego przyzwyczaić, ja np. kładę go na boku przed użyciem,
żeby troszkę spłynął a potem wybieram go palcami.
Korzystajcie, póki jest taki tani, bo WARTO :)
Gdy skończy mi się to opakowanie, NA PEWNO kupię go ponownie.



To już wszystkie ważniejsze nowości u mnie. 
Przepraszam za słabą jakość zdjęć, ale niedługo wybieram się na trening,
a jutro przecież szkoła, więc robiłam je w pośpiechu.
Nie mam programu do przerabiania, ponieważ musiałam wyczyścić mój komputer,
który oddaję w ręce taty, a sama przenoszę się na inny :).
W następnej notce napiszę wam o fajnej maseczce do włosów,
którą ostatnio sama sobie zrobiłam, postaram się opisać wszyściutko krok po kroku. :)
Obiecuję, że niedługo się pojawię.
Buziaczki! :) 
Isia <3








sobota, 29 listopada 2014

#13 Tangle Teezer ♥

Siemanko :) Wreszcie jestem. Mam trochę wolnego czasu, zaraz idę robić obiad - makaron z krewetkami, mm, tak dawno tego nie jadłam. Potem idę na trening, coś co mi się na pewno dzisiaj przyda, żeby się wyładować. Właśnie wróciłam z zakupów, dobija mnie to, że zrobiło się naprawdę zimno, ale co się dziwić, w końcu już grudzień. Powoli zaczynam robić listę prezentów na święta, każdego roku obiecuję sobie, że ją zrobie a wychodzą nici, ale tym razem będzie inaczej. Odwiedziłam dziś mój ulubiony lumpeks, znalazłam cudowne spodenki z Adidasa idealne do ćwiczeń :) Niestety, mam telefon w ładowaniu, więc zdjęcie podrzucę wam gdzieś tutaj później. Są tam też śliczne sukienki i zacznę polować na coś specjalnie na Sylwestra :).

W tym tygodniu przyszło do mnie moje cudeńko - szczotka Tangle Teezer, którą zamówiłam ze sklepu Minti Shop (2 grudnia mają bodajże darmową dostawę!). Wybrałam oczywiście kolory bardzo dziewczęce, pudrowe (cała ja). Ten sam model szczotki widziałam w Łodzi za 47 zł, ja za swój dałam 30zł no i koszty przesyłki, razem wyszło 41 z kawałkiem bodajże. Szczotkę dostałam w bardzo ładnym opakowaniu, dodatkowo zapakowaną jeszcze w torebeczkę od sklepu.




Moje pierwsze wrażenie? Na pewno urzekły mnie te kolory. Przy czesaniu nią suchych włosów nie ma właściwie jakiegoś szczególnego zaskoczenia, jedynie fajny masaż, bo ząbki są długie i jest to bardzo przyjemne (od masowania skóry głowy podobno włosy szybciej rosną!:).
Zaskoczyła mnie natomiast tym, jak sprawdza się na mokrych włosach.
Rozczesywanie moich kłaków zwykłą szczotką po umyciu (wiem, że podobno nie powinno się tak robić, ale bez tego budzę się rano z obrzydliwą szopą) jest bardzo trudne. Przez jakiś czas suszyłam włosy, bo nie dawałam sobie z tym rady. TT rozwiązał moje problemy. Czesanie nią mokrych włosów jest bardzo proste, przestałam używać suszarki, wystarczy, że rozczeszę je na wieczór, trochę same z siebie podeschną i rano są idealnie proste. :)

Czy polecam TT?
No pewnie, nie żałuję, że ją kupiłam, zrobiłabym to drugi raz. Uważajcie tylko
na podróbki, lepiej zamówcie ją ze sklepu niż z Allegro. 
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.754797744545028.1073741827.127297327295076&type=3#_=_
Podlinkowałam wam krótką instrukcję, na co warto zwrócić uwagę przy zakupie tej szczotki.

To już koniec na dziś, niedługo znów się pojawię :)
Buźka. 

sobota, 22 listopada 2014

# 12 Krótki tutorial

Siema kochani :) Żyjecie? Ja tak, chociaż wszystko mnie boli po wczorajszym dniu, bo robiłam sobie trening. Niedługo jadę znowu do Łodzi, niedługo chyba tam zamieszkam, no ale cóż, mama chce sobie kupić buty, może przy okazji ja coś upoluję. W moim życiu troszkę się pozmieniało, jednak nie będę o tym pisać tutaj, bo aż szkoda mi słów. Powoli próbuję to ogarniać i układać wszystko od nowa, no bo kto jak nie ja! :) Zdałam sobie przez to wszystko sprawę, jak bardzo jedna sekunda, jedna chwila może zmienić całego człowieka i zdjąć mu z oczu klapki... 
Tak jak czytacie w tytule, dzisiaj będzie krótki tutorial, ponieważ kilka osób pytało się mnie jak podkreślam moje brwi. Otóż w poście o moim codziennym makijażu pokazywałam wam kredkę do brwi z Essence, niestety - zgubiłam ją i muszę sobie teraz radzić w inny sposób.
Zaczynając od kształtu, brwi reguluję sama. Nie byłam jeszcze nigdy u kosmetyczki na tym zabiegu, wiem, że jest on niedrogi, ale uważam, że sama sobie także nieźle radzę. Ostatnio popracowałam nad nimi dłużej i efekt strasznie mi się podoba, dla porównania: 


Różnica jest średnio widoczna, ale mam nadzieję, że ją zauważycie. Na zdjęciu po lewej używałam tylko kredki, na zdjęciu po prawej użyłam kombinacji cieni z mojej paletki:



Mieszam czerń z brązem, żeby łuk brwi był ładnie widoczny. Paletkę kupiłam za niecałe 7zł już dosyć dawno temu, do makijażu oczu używam jej rzadko, więc spożytkuję ją w taki sposób. 

Tutaj macie dla porównania jedną brew pomalowaną a drugą nie
(lewa naturalna, prawa z cieniami).

Do cieni używam zwykłego patyczka:
źródło: www.donegal.com.pl

Nie zainwestowałam jeszcze w pędzle, ale może niedługo to zrobię.

Znacie jeszcze jakieś fajne sposoby na brwi?
Może henna?
Piszcie w komentarzach.
Buziaki, Isia :*





wtorek, 11 listopada 2014

#11 Zakupy + Kallos Keratin

Siema :) Jak tam mijają wam te wolne dni? Przyznam, że moje tak sobie... Jakoś dobija mnie ta szarość za oknem. Będę musiała niestety do tego przywyknąć. Strasznie jakoś mi ostatnio smutno, dobija mnie to wszystko - nauka i inne moje osobiste problemy. Nie wiem czasami jak sobie z tym wszystkim poradzić, dużo rozmyślam, ale jakoś się trzymam bo najważniejsze to nigdy, przenigdy się nie poddawać, no nie? :) W ostatnich dniach dwukrotnie miałam okazję zawitać w Łodzi. Kupiłam kilka fajnych rzeczy - głównie na zimę: kurtkę, czapkę i rękawiczki. Pokusiłam się także na nowy portfel, kolczyki i bransoletkę.






Jak widzicie kurtka jest to poszukiwaną przeze mnie granatowa parka, znaleziona w Housie :)


W ręce wpadła mi też wspomniana w poprzednim poście maska Kallosa. Zdążyłam ją wypróbować i to właśnie głównie o niej będę pisała w tej notce.
Maskę zdobyłam w drogerii Hebe na ulicy Piotrkowskiej, widziałam już ją tam kilka razy poza tym często odwiedzam tę drogerię. W Hebe znalazłam także Tangle Teezery, nie kupiłam, ale jeżeli nie uda mi się upolować egzemplarza w Łęczycy to znów wybiorę się do Łodzi. Mimo tego, że o tej masce czytałam mnóstwo pozytywnych opinii, zdecydowałam się na jej mniejszą wersję, 275ml. Wiecie jak to jest, u jednej z nas kosmetyk sprawdza się, a u drugiej nie, potem te wszystkie cudeńka zajmują tylko miejsce. Maski Kallosa są bardzo tanie, naprawdę, w tę cenę wciąż trudno mi uwierzyć, ponieważ za litr zapłacimy tylko ok. 11zł, za wersję 275ml dałam 6 złotych.





Maska jest gęsta, ma zapach, który mi osobiście nie przypadł do gustu, kojarzy mi się z czymś, ale do końca nie wiem z czym, nie potrafię tego opisać. Mimo kształtu pudełka kosmetyk łatwo z niego wydostać, a myślałam, że będę miała z tym kłopot. Nałożyłam go w niedzielę po umyciu włosów szamponem. Trzymałam pod czepkiem i ręcznikiem około godziny. 

Co zauważyłam? 
Po pierwsze, od razu gdy spłukałam włosy, poczułam, że są miękkie, gładkie, przyjemne w dotyku. Owinęłam je w ręcznik i odczekałam troszkę, aż ten wchłonie z nich wodę. Potem wysuszyłam włosy i ułożyłam je grzebieniem. Były mięciutkie, dobrze się układały i ładnie pachniały. Rzeczywiście dobrze się rozczesywały.

Podsumowując, jest to na pewno maska godna polecenia, nie żałuję jej zakupu, bo w pełni spełniła moje oczekiwania + nie wykosztowałam się :) Godna wypróbowania i w najbliższym czasie planuję zaopatrzyć się także w szampon z tej serii.

To już wszystko na dziś. Niedługo znów się odezwę. Buziaki ,Isia :)

PS. DZIĘKI ZA 1500 WYŚWIETLEŃ <3